Polecamy również:

 

 

 

"Brzydkie" słowa

 

Sobota 8 sierpnia 2009 12:05
źródło: Wychowawca 5/2009, Maria Mojzesowicz
Przygotował: Artur Majcher

 

 

Lubimy wpadać w święte oburzenie, że w dzisiejszych czasach nie tylko dorośli „po ciężkich przejściach”, ale i dzieci nawet z tak zwanych dobrych rodzin, których w naszym kraju jest wiele, używają, nie bez satysfakcji, „brzydkich i bardzo brzydkich” słów. Skąd się to bierze?

 

 

 

W pewnych środowiskach istnieje moda, która nakazuje ludziom zabiegać o (wątpliwej jakości) autorytet za pomocą wulgaryzmów. Zastanówmy się nad mechanizmem zapamiętywania pierwszych „słówek” z tego niepotrzebnego, ale będącego w dość powszechnym użyciu, repertuaru.
Małe dziecko uczy się języka ze słyszenia, od otaczających je osób. Ale dorośli rozmawiając ze sobą nie traktują jakiejś burzliwej rozmowy jako tekstu dydaktycznego do zapamiętania. Natomiast dziecko usłyszało i zapamiętało. Podchwyciło towarzyszącą słowu intonację: gniewu, miażdżącej krytyki, chęci zastraszenia rozmówcy jednym „mocnym” określeniem, lub wykpienia, czy upokorzenia osoby przeciwnika. Zasłyszana wiedza pozostaje w pamięci dziecka, oczekując odpowiedniej sytuacji, w której będzie się mogło nią posłużyć.

Czasem małe dziecko czuje się skrzywdzone i upomina się o sprawiedliwość. Kiedy indziej walczy o to, aby zostało zauważone i wówczas podświadomie decyduje się na powtórzenie słowa, które, wykrzykiwane przez zdenerwowanego tatę, powoduje wyraźny szok u mamy i babci.

Z myślą o zewidencjonowaniu tej niebezpiecznej, bo często nakręcającej agresję leksyki, filolodzy opracowali Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów (pod red. M. Grochowskiego, PWN, 2008). Na pierwszy ogień weźmy najpopularniejszy w dzisiejszej mowie potocznej „przerywnik” – na literkę „k...”, pochodzący wprost z czcigodnej łaciny (curvus, curva – krzywy, krzywa), który w swojej pierwotnej funkcji nominatywnej jest zupełnie neutralny.

Wszystko, co nie jest proste może w rodzaju żeńskim zostać określone przymiotnikiem „krzywa” i nie wywołuje żadnych emocji. A we współczesnym języku włoskim słowo to oznacza „zakręt”.

Weźmy inny przykład: „niech go ch.....a jasna! – człowiek wyrzuca z siebie ten okrzyk w rozgoryczeniu, życząc bliźniemu, by spotkało go coś złego. Ale wykropkowane słowo ma bardzo konkretne znaczenie straszliwej choroby, która w przeszłości dziesiątkowała ludzkość na rozległych terenach. Wówczas ludzie z wiarą i nadzieją w sercu śpiewali suplikacje: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny – zachowaj nas, Panie! Ci, którym udało się przetrwać „morowe” powietrze, przekazywali dzieciom i wnukom tragiczną historię cudem przeżytej epidemii.

Trudno jednak wyobrazić sobie, by naoczni świadkowie tragedii mieli odwagę zaadresować takie ponure życzenie nawet do największego swojego wroga. Nie wolno rzucać na wiatr lekkomyślnych słów, złych słów. A tymczasem słowo to stało się nosicielem wrogości, uosobieniem zła na etapie życzeniowym. Im więcej w nas egoizmu i zarozumiałości, im częściej próbujemy zdobyć dla siebie – kosztem drugiego człowieka – jak najwięcej przestrzeni życiowej, tym łatwiej jest nam pogodzić się z możliwością porównywania nielubianego, niedocenianego przez nas bliźniego do któregoś z przedstawicieli świata zwierząt.

Warto tutaj wspomnieć, iż niektóre imiona własne, znane chociażby z Biblii, zyskały sobie na tyle złą sławę, że przemieściły się do kategorii rzeczowników pospolitych. Używamy nagminnie oceny: „cham, chamski, chamstwo”, a słowo to pochodzi od imienia syna Noego, który wyśmiał w beztroski sposób ojca w związku z jego chwilową niedyspozycją i niezbyt chwalebnym zachowaniem. Judasz – wiadomo, zdrajca, ale w roli epitetu – to straszny zdrajca, na którym można się zawieść tylko raz, a potem człowiek już się go wystrzega.

Znacznie bardziej niepokojący staje się fakt, że dziewczyna w wieku szkolnym wykorzystuje swoje piękne imię „Maria”, by wprowadzić jakąś tajemniczą dwuznaczność w momencie przedstawiania się w towarzystwie rówieśników: „Marycha”. Czy to prowokacja obliczona na podziw, czy może świadomy sygnał? Trudno wywnioskować, co się za tym kryje, ale dzieciaki czasami tak okrutnie żartują, że dorosłym cierpnie skóra na grzbiecie.

Nie istnieją bowiem „brzydkie słowa” jako takie, same w sobie. Stają się „brzydkimi” w konkretnym momencie, gdy człowiek stara się napełnić je negatywnym znaczeniem, utrwalając je przez kolejne powtórzenia i rozprzestrzenianie tych kalekich realizacji wśród innych osób, podobnie jak on niezadowolonych i rozgoryczonych, opanowanych przez pychę albo zawiść lub po prostu nieszczęśliwych. Język ze swojego założenia, jako środek komunikacji międzyludzkiej, powinien służyć DOBRU, uczestniczyć w jego powstawaniu, wzroście i dojrzewaniu jego owoców.
Istnieje od dawna maksyma:
„Pokaż mi, z kim się przyjaźnisz, a powiem ci, kim jesteś”.

Sparafrazujmy ją w następujący sposób:
„Posłucham cię, jak mówisz i dowiem się, kim jesteś”
 

 

 

 

© ministrant.go.pl 2003 - | preferowana przeglądarka internet explorer | zalecana rozdzielczość 1024 x 768

 

o stronie | reklama | kontakt | zespół redakcyjny

strona znajduje się na serwerze
archidiecezji wrocławskiej