Polecamy również:

 

 

 

Serce podszyte sutanną

 

Sobota 05 września 2009 11:35
źródło: Przewodnik Katolicki 29/2009
autor: Barbara Buk

 

 

Przyzwyczailiśmy się już do łopotu czarnych sutann i do obecności białych koloratek w naszym społeczeństwie i kulturze. Duchowieństwo stało się integralną częścią tych wszystkich rzeczywistości, w których żyjemy i które współtworzymy. 

 

 

 

Los kapłanów splata się nierozerwalnie z naszym, tworząc barwny korowód wydarzeń z sacrum i profanum w roli głównej. Wciąż jednak pozostaje pytanie o kapłana - o miejsce w społeczeństwie i posługę. Jaki jest współczesny kapłan i jakie jest jego kapłaństwo? Czy kapłaństwo zamyka się w parafialnym kościele, celibacie i posłuszeństwie biskupowi czy wychyla się daleko poza te wymiary? Czy nie wyczerpuje się w rezygnacji z życia publicznego oraz z tych sfer, które wiążą się nierozerwalnie z dysponowaniem dobrami materialnymi i finansowymi? Te pytania zmuszają i pobudzają do refleksji, niektórych gorszą lub fascynują, innych zaś prowokują do myślenia lub wywołują dreszczyk emocji. Jest to jednak taka forma życia, obok której nie można przejść obojętnie. 

Rok, jaki przeżywamy obecnie w Kościele, jest czasem poświęconym refleksji na temat kapłaństwa. W tej duchowej wędrówce towarzyszy nam i patronuje św. Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars, który poprzez wierność powołaniu oraz codzienną zwyczajną posługę na rzecz swoich wiejskich parafian zasłużył na miano świętego proboszcza, stając się wzorem kapłańskich cnót i zarzewiem ich małych i wielkich świętości.


ZNAKI SPRZECIWU 

W społeczeństwie, w którym liczy się pieniądz i kariera, kapłani są swoistymi znakami sprzeciwu, które stają się wyraźnymi symbolami zatroskania o to, by bardziej być. Sartre’owskie „bardziej mieć, niż być” w kapłańskim życiu zostaje zdeprecjonowane. Owo bycie zostaje postawione nad posiadaniem czegokolwiek. Kapłan w rzeczywistości nie ma nic swojego: od rodziny zaczynając, a na samochodzie kończąc. Wszystkim włodarzy, ale nic nie jest jego. Wszystko ma, ale niczego nie posiada na własność. Kapłaństwo bowiem nie zamyka się w posiadaniu, ale jest zawsze bardziej skierowane ku drugiej osobie – ku byciu, ku budowaniu więzi i relacji, ku proegzystencji. 

Osobą, z którą kapłan splata swoje i innych życie, jest sam Jezus Chrystus, Wieczny Kapłan, Odkupiciel, na wzór którego ksiądz kształtuje swoje życie. Na drugim miejscu jest zawsze człowiek – ten najbardziej potrzebujący, chory, odrzucony, niekochany, zagmatwany życiowo, pozostawiony sam sobie, samotny, odrzucony… Znaki sprzeciwu współczesnego świata – kapłani - muszą być w jakiejś mierze gotowi na męczeństwo: na męczeństwo bycia z tymi, z którymi nikt już być nie chce lub przestał chcieć być. 


FORMA KRZYŻA I EUCHARYSTII

Kapłaństwo wyrasta z wiary: tej codziennej, prostej, kształtowanej w parafialnym kościele, przy figurze Maryi ze zbyt dużą aureolą albo zbyt niebieskimi oczami, z klęcznika proboszcza z wytartymi paciorkami różańca. W swym ciężarze, jaki ze sobą niesie, przyjmuje dwie najwspanialsze formy, w jakich został z nami sam Chrystus Pan: znaku krzyża i sakramentu Eucharystii. 

Kapłaństwo ma swoje zarzewie w Chrystusowym krzyżu – tam czerpie swój przedziwny początek i uświęcenie, a zarazem posłanie związane z ofiarą, jaką składa każdy ksiądz codziennie – na parafialnym ołtarzu celebrując Mszę św. i na ołtarzach świata – z krnąbrną młodzieżą przygotowującą się do bierzmowania, z rozhukanymi dziećmi pierwszokomunijnymi, z umierającymi bez nadziei w sercu, z tymi, o których zapomniano, ale on musi pamiętać. Jest to dar trudny, ponieważ jest doświadczeniem ciężaru miłości Chrystusa, która zawisła właśnie na krzyżu. Ofiara łączy się zaś z Eucharystią, bez której kapłaństwo jako takie nie istnieje. Eucharystia bowiem w całości wyczerpuje się i zwraca ku jedynej Ofierze, jaką złożył Chrystus za grzechy nasze i całego świata najpierw w Wieczerniku pod osłoną Wielkiego Czwartku, później zaś na Kalwarii, gdzie drzewo krzyża przyjęło Ciało i Krew Zbawiciela, stając się odtąd dla kapłanów początkiem ich świętego powołania. 


NASZ CZŁOWIEK

Słowa „z ludu wzięty, dla ludu dany” zawierają w sobie głęboką prawdę o kapłaństwie i kapłanach. Aby zrozumieć ich sens, należy przyjrzeć się obrazkom nam wszystkim bliskim, bo obrazkom z naszego parafialnego podwórka: ksiądz zaangażowany w tworzenie duszpasterstwa młodzieżowego, wyjeżdżający z dziećmi na basen, mający czas dla ministrantów, spotykający się z emerytami, uczestniczący z bierzmowanymi w rekolekcjach – staje się taki bardzo nasz! Nie ksiądz z dalekiej ambony w kościele, grzmiący niezrozumiałe kazania, krzyczący na kogoś w konfesjonale, służbista w biurze parafialnym – nie taki ksiądz jest nam bliski. Nie taki z ludu był wzięty! Nie taki! Ale jeśli i taki się zdarzy – to ten lud, z którego został wzięty i do którego Pan go posłał, winien amortyzować to wszystko, w czym ksiądz upada i niedomaga. Najlepszym zaś amortyzatorem wszelkich niepowodzeń – swoich i innych - jest wierna modlitwa. 

PROMIENIOWANIE OJCOSTWA

Jako młodzi ludzie, mamy kontakt z naszymi duszpasterzami. Są dla nas mistrzami, autorytetami, towarzyszami w drodze, przyjaciółmi, wzorami do naśladowania. Z biegiem czasu przyzwyczajamy się do ich uśmiechów, żartów, nawet krzyku, spojrzenia. Wiemy, jakich kazań możemy się od nich spodziewać, ile potrwa Msza św. wieczorna, i co usłyszymy w konfesjonale, kiedy po raz kolejny zdarzy nam się być niewiernymi w konkretnej sprawie. 

W Roku Kapłańskim potrzeba, aby każdy z nas - młodych, przypatrzył się raz jeszcze i na nowo swoim duszpasterzom, spojrzał im w oczy, dał się przytulić ręką czyniącą znak krzyża na czole, pod którym wciąż tyle szalonych pomysłów, i pozwolił opromienić się duchowym ojcostwem, które niesie każde serce podszyte sutanną…

 

 

 

© ministrant.go.pl 2003 - | preferowana przeglądarka internet explorer | zalecana rozdzielczość 1024 x 768

 

o stronie | reklama | kontakt | zespół redakcyjny

strona znajduje się na serwerze
archidiecezji wrocławskiej